• 24 sierpnia 2023
  • Artykuły
  • by Julia Groth
  • 466

Serdecznie zapraszamy do lektury Wszystko zaczęło się od marzeń o odległych horyzontach. Od 11 do 20 sierpnia uczniowie szkoły pod opieką pani Profesor Winnickiej podjęli niezwykłą podróż na statku żaglowym STS „Pogoria”. Morze Śródziemne stworzyło tło ich przygody, wypełnionej zwiedzaniem włoskich portów, kąpielami w lazurowych wodach oraz pełnymi uroku chwilami na pokładzie. Zapraszamy do lektury tekstu przygotowanego przez uczennicę i uczestniczkę rejsu zorganizowanego przez IX Liceum Ogólnokształcące im. Klementyny Hoffmanowej.

O trasie rejsu.

Rejs odbył się po Morzu Śródziemnym. Mieliśmy okazję zwiedzić liczne porty – piękną włoską Imperię, gdzie kąpaliśmy się na dużej, piaszczystej plaży, a także spróbowaliśmy tradycyjnych włoskich lodów; bogate Monte Carlo, gdzie spacerowaliśmy szerokimi ulicami, podziwialiśmy luksusowe salony samochodowe, zwiedzaliśmy oceanarium oraz pałac książęcy oraz robiliśmy zdjęcia przed kasynem, gdzie najbogatsi ludzie świata przegrywają albo pomnażają swoje fortuny. W kolejnych dniach udaliśmy się na do urokliwego Porto Venere, gdzie zrobiliśmy zdjęcia włoskiego cmentarza położonego tuż przy morzu, a chętni mieli również okazję do kąpieli. Zanurzenie w morzu okazało się niezwykle przyjemne, w przeciwieństwie do spaceru po skalistej, pełnej ostrych i niebezpiecznych kamieni, plaży.
Jedną z większych atrakcji była wizyta w Portofino, którym już w latach 60. zachwycała się Sława Przybylska, śpiewając „Jest długie lato w Portofino/ I dużo gości z wszystkich stron/ I strumieniami płynie wino…”. Uliczki Portofino czy Santa Margherita zapierały dech w piersiach. Spacerowaliśmy tam wzdłuż rozległego portu i rozmawialiśmy, obserwując – przy okazji – mieniący się błękitem nadmorski krajobraz. Naszą długą podróż żaglowcem zakończyliśmy w Genui – jednej z większych włoskich metropolii, gdzie każdy miał okazję na własne oczy zobaczyć dom rodzinny Krzysztofa Kolumba, czy też odwiedzić jedno z największych oceanariów w Europie lub podziwiać majestatyczną Katedrę Genueńską.

Urok Morza Śródziemnego.

Życie na żaglowcu.

Na statku nie zabrakło również trudniejszych chwil – nasza grupa była podzielona na wachty, które odpowiadały za codzienne sprawy na statku – sprzątanie, pomaganie w kuchni, zmywanie, czy też nawigowanie statkiem podczas tzw. psiej wachty – od północy do czwartej rano… Nie było jednak nikogo, kto pomimo tych trudnych warunków choć na chwilę straciłby uśmiech na twarzy…
Jest coś magicznego w liczeniu spadających gwiazd na niebie podczas wachty nocnej, obserwowaniu delfinów podpływających pod samą rufę statku, wchodzeniu na reje – najwyższe z nich znajdują się na wysokości dziesiątego piętra! Chwile przeżyte na statku niewątpliwie na zawsze pozostaną w naszej pamięci – w końcu nie często ma się okazję, by na własną rękę sterować imponującym trójmasztowym żaglowcem i odpowiadać za jego kurs. Załoga statku przygotowała nas na wszystkie możliwości – przeprowadziliśmy próbne alarmy, np. „człowiek za burtą”, czy „pożar”. Niewątpliwie każdy z nas wrócił do domu z nowymi umiejętnościami, między innymi wiązania węzłów marynarskich, które musieliśmy wykorzystać, gdy przyszło nam cumować w Genui.

Załoga STS Pogorii na rejach.

Warto również wspomnieć rzeczach z pozoru prostych, które okazały się być bardzo przydatne: obieranie ziemniaków, krojenie cebuli, mycie podłogi… Dni na „Pogorii” były niewątpliwie długie i pełne pracy, ale każdego dnia cieszyliśmy się, że tam jesteśmy. Codziennie rano kapitan budził nas dzwonkiem o godzinie siódmej – z wyjątkiem wachty kambuzowej, która wstawała wcześniej, by przygotować posiłek dla głodnej załogi. Potem przychodził czas na prace pokładowe, przydzielane przez oficerów wachty.

Podsumowanie.

Choć na początku naszej przygody nie wiedzieliśmy o sobie wiele – łączyła nas właściwie jedynie przynależność do tej samej szkoły i chęć przeżycia przygody – na koniec staliśmy się zwartą grupą prawdziwych morskich wilków.
Wszystko, co dobre szybko się kończy. Po tygodniu spakowani w nasze torby, mijając się z nową załogą (czyli szczurami lądowymi – jeszcze bez doświadczenia na statku), przekazywaliśmy im porady na rejs.


Czy rzeczywiście da się ująć te długie dziesięć dni (wypełnione słońcem, śpiewaniem szant, wyśmienitą foccacią, oglądaniem „Piratów z Karaibów” czy degustacją wyśmienitych lodów włoskich) w krótkie sprawozdanie? Myślę, że o tym możecie przekonać się tylko w jeden sposób. „Pogoria” czeka…

Uczestniczka rejsu – Zofia Tomaszewska 2e