
Pogoria jest najlepszym miejscem do rozpoczęcia swojej przygody z morzem, ponieważ potrafi bezpiecznie i łagodnie wprowadzić w morskie życie. To statek dla młodych ludzi, którzy potrafią pokochać i morze, i samą Pogorię. To słowa Aleksandry Rzeszewskiej organizatorki rejsu po Morzu Liguryjskim w dniach 26.08-02.09 2023 pod dowództwem Kapitana Wojciecha Wilka. Posłuchajcie historii tej niezwykłej wyprawy żeglarskiej.

Kim byli uczestnicy rejsu?
– Zaczęło się od mojej pasji do żeglarstwa. Od 5 lat uczę dzieci na obozach i różnych kursach na patent Żeglarza Jachtowego. Zawsze liczyło się u mnie nauczanie poprzez przykład i zarażanie pasją, a że kocham żeglować konkretnie na morzu, co roku opowiadałam swoim uczniom, jak to jest żyć na morzu, jak bardzo się to różni od pływania po jeziorze. W międzyczasie zostałam oficerem na STS Pogorii i dzięki temu mogę przenieść swoją pasję do pływania i nauczania na akwen, który kocham. Stąd też pojawił się pomysł, by po 5 latach zebrać grupę moich uczniów, spotkać się z nimi po latach w miejscu, o którym im tyle opowiadałam. Utworzyłam grupę na Facebooku, by wszystkich zebrać. Pisałam też do wielu z osobna, aż w końcu przekonałam. Znalazł się też wśród nas ksiądz i jego przyjaciel, moje wujostwo i 4 innych starszych miłośników żeglarstwa. Mam nadzieję, że teraz wychowankowie takich jezior, jak: Lubikowo, Powidz czy Kiekrz staną się wilkami morskimi i będą chcieli zdobywać dalszą wiedzę, może wyższe stopnie żeglarskie. Uważam, że Pogoria jest najlepszym miejscem do rozpoczęcia swojej przygody z morzem, ponieważ potrafi bezpiecznie i łagodnie wprowadzić w morskie życie. To statek dla młodych ludzi, którzy potrafią pokochać i morze, i samą Pogorię. Na pewno tak się stało z moją grupą, ponieważ jeszcze się rejs nie skończył, a słyszałam w rozmowach zdania „muszę tu wrócić”, a i bezpośrednie pytania „Aleks, popłyniemy w następnym roku?”. Chyba udał mi się plan zaszczepienia w nich tej miłości do morza i do Pogorii.

Jak uczestnicy rejsu odnaleźli się w codziennym życiu na STS Pogoria i co im się najbardziej podobało?
– Fajne w pracy z młodzieżą jest to, że są to osoby, które jeszcze nie wiedzą, czego chcą. Muszą doświadczać, wyciągać wnioski i bardzo szybko potrafią poinformować, jeśli coś im nie pasuje, coś się nie podoba. Proces, przez jaki przechodzą podczas pobytu na Pogorii, potrafi nauczyć ich, co oznacza dbanie o wspólne dobro, zarówno miejsca, jak i atmosfery grupy. Jak współpracować, jak się dogadać z drugim człowiekiem i uczy ich empatii, otwartości na drugiego człowieka. Myślę, że wszyscy odnaleźliśmy się tam bez problemu, czy to młodzież, czy dorośli. W obrębie mojej wachty mieliśmy chwile warte wspomnienia, chociażby płacz pani oficer nad losem krojonej cebuli i śmiech przez łzy wszystkich posiadaczy okularów. Okazuje się, że nawet szkła nie chronią przed ostrą pogoriową cebulą. Ale nad pokładem przeżyliśmy nasz wachtowy triumf. Weszliśmy na „psiaka”. Zaczęło się rozwiewać, dobraliśmy żagle. Gdy skończyliśmy z klarem na pokładzie i poszliśmy zobaczyć prędkość, z jaką płyniemy, zaczęliśmy sobie gratulować dobrze zrobionej pracy. Ja „skakałam z radości”. Na 3 żaglach, w kursie bajdewind, płynęliśmy 4.8 węzła. Mojej grupie aż zaświeciły się oczy, tak szczęśliwi wtedy byli.

Jaka była trasa rejsu oraz, które miejsca wspominacie najbardziej?
– Pogoda zmusiła nas na rejs po lazurowym wybrzeżu. Naszym hasłem przewodnim było „żeglować z wiatrem”. Najpierw zapłynęliśmy do Nicei, potem mieliśmy wrócić na włoskie wybrzeże, ale w środku nocy okazało się, że warunki nie są ku temu sprzyjające i zawróciliśmy. Tak więc potem zapłynęliśmy do Cannes i Saint Tropez.

Jakie jest następne żeglarskie marzenie Pani organizator?
– Jestem osobą, która łączy ze sobą dwa światy. Na szczęście bycie oficerem, nie koliduje z organizacją rejsów, więc i marzenia mogą iść w parze. Chciałabym pływać jak najwięcej na morzu, w szczególności na Pogorii, a już idealnym scenariuszem byłoby to robić z tak wspaniałą załogą co roku. Zobaczymy, może się ziści. Na pewno na jednym rejsie nie poprzestanę.
Z Aleksandrą Rzeszewską rozmawiała Katarzyna Orłowicz