Dzisiejsza rozmowa wprowadza nas w interesującą historię Pana Macieja Nuckowskiego i jego drogi na pokład STS Pogorii. Przedstawiamy opowieść o sile determinacji i wyzwaniach związanych z żeglarstwem morskim, które odzwierciedlają także znaczenie wartości, jakie kształtują młodych uczestników tej wyjątkowej przygody.

Pan Maciej na przestrzeni lat, we współpracy z armatorem organizuje rejsy dla absolwentów Szkoły Pod Żaglami. Tegoroczna edycja okazała się wyjątkowa, m.in. dzięki obecności legendy polskiego żeglarstwa – Kapitana Ziemowita Barańskiego. To wyjątkowe spotkanie ukazało jak cenne wartości morskie, kształtowane przez kadrę szkoleniową STS Pogorii przekazywane są z pokolenia na pokolenie.

Tego typu interakcje stanowią piękny przykład kontynuacji tradycji na pokładzie STS Pogoria i pozostawiają obietnicę kolejnych, równie interesujących spotkań w przyszłości.

Jak zaczęła się Pana przygoda na żaglowcu STS Pogoria?

-To ciekawa historia. Przypadkowo obejrzałem program „Latający Holender”, w którym kapitan Baranowski opowiadał o Szkole Pod Żaglami i eliminacjach. Bardzo mnie to zainteresowało i postanowiłem zrobić wszystko, żeby wziąć udział. Zadzwoniłem do Kuratorium Oświaty w mojej rodzinnej Zielonej Górze, gdzie dowiedziałem się, że nasz województwo „się nie kwalifikuje”. Na szczęście w telewizji wspomniano, że patronem rejsu jest redakcja „Świata Młodych”. Napisałem więc do nich list i po kilkunastu dniach ktoś z gazety zadzwonił do mojej szkoły podstawowej – wywołano mnie z lekcji matematyki do gabinetu dyrektorki, bo jest telefon do mnie z Warszawy 😊 Miła pani poinformowała mnie o dacie pierwszego etapu eliminacji (z języka angielskiego oraz rosyjskiego) w niedalekiej Legnicy.

Przeszedłem ten etap i zakwalifikowałem się do eliminacji sportowych na poligonie Marynarki Wojennej na Oksywiu. Dużo trenowałem – biegałem i ćwiczyłem w jednostce wojskowej na torze przeszkód. W czasie eliminacji trzeba było przepłynąć basen olimpijski, założyć trampki, przebiec około kilometra i pokonać tor przeszkód. Ja miałem wówczas tylko 154 cm wzrostu i musiałem się sporo napracować, żeby pokonać kilkuset konkurentów. Ponownie przeszedłem do kolejnej fazy – obozu w Poraju, niedaleko Częstochowy. Tam przez tydzień ponad setka 15-latków walczyła o 18 miejsc na rejs. Wstawaliśmy o 4:15, jeszcze przed śniadaniem rozgrzewka, zajęcia na żaglówkach i poranna toaleta. W ciągu dnia szkolenie żeglarskie, różne konkurencje sportowe oraz masa testów – z wiedzy szkolnej, pamięci oraz psychologiczne. Kierownikiem Wyszkolenia Żeglarskiego był kapitan Ziemowit Barański. Dzięki mojemu samozaparciu i może trochę szczęściu, zakwalifikowałem się na drugi etap Szkoły pod Żaglami.

Maciek Nuckowski 1988 rok podczas Międzynarodowej Szkoły pod Żaglami oraz syn

Maciek Nuckowski podczas Międzynarodowej Szkoły pod Żaglami w 1988 roku oraz jego syn na rejsie w 2018 roku.

Po raz który jest Pan na STS Pogorii i jakie są motywacje by wrócić na pokład tego legendarnego żaglowca?

-Byłem już na Pogorii 5 razy. Poza Szkołą, zorganizowałem 4 edycje rejsu dla moich przyjaciół z tamtych czasów, innych Szkół pod Żaglami oraz naszych rodzin i przyjaciół (2008. 2013, 2018 i 2023). Przede wszystkim mam niesamowity sentyment do Pogorii, która jest niezwykle dzielną, piękną i wdzięczną jednostką. Za każdym razem jest okazja trochę powspominać, ale także dowiedzieć się, co słychać u moich przyjaciół. Jednym z moich marzeń było zostanie oficerem wachtowym. W tym roku w końcu mi się to udało i mogłem na własnej skórze poczuć, z jak dużą odpowiedzialnością i liczbą zadań łączy się ta funkcja. W wieku piętnastu lat „biegałem” po rejach bez problemu, ale dziś mam nieco większy respekt przed wysokością 😊

Maciej Nuckowski z synem Tomaszem oraz Kapitanem Ziemowitem Barańskim podczas ostatniego rejsu na STS Pogoria

Na ostatni rejs zabrał Pan swojego syna. Jak podoba mu się żeglarstwo morskie?

– Mój syn popłynął ze mną na Pogorii po raz pierwszy pięć lat temu, dosłownie kilka dni po ukończeniu 15 lat. Było to dla nas obu niezwykle głębokie przeżycie. W trochę skróconej formie, mój Tomek miał okazję doświadczyć Pogorii będąc w tym samym wieku, co ja w czasie Szkoły pod Żaglami. Tak mu się spodobało, że w tym roku nie było w ogóle dyskusji – koniecznie chciał pożeglować ponownie. Mamy obaj podobne odczucia, że wszystkie zadania w czasie takiego rejsu są w jakiś sposób wyjątkowe i interesujące – wachty nawigacyjne w środku nocy, czy gospodarcze w kambuzie. W tym roku mieliśmy uczestników z rekordowo dużej liczby poprzednich Szkół pod Żaglami – 1983, 1985, 1988, 2012, 2013, 2015 i 2016. Była to dodatkowa atrakcja dla nasz wszystkich, żeby móc porównać nasze doświadczenia i wspomnienia. Ponad połowa osób była w zbliżonym wieku do mojego syna, więc bez problemu zintegrował się z tą niesamowitą załogą.

Czy Pana zdaniem przygodę z żeglarstwem morskim powinien przeżyć każdy? Jakie wartości płyną za tym, przez okres rejsu jesteś zdała od domu od rodziny, przyjaciół?

-Przede wszystkim doświadczenie tego typu, w wieku 15-16 lat, zmienia ludzi w dość radykalny sposób. Trzeba przyzwyczaić się do dyscypliny, odpowiedzialności, niezależności oraz do radzenia sobie z trudnymi warunkami, mając do pomocy jedynie 50-osobową załogę rejsu. Człowiek bardzo szybko dojrzewa i wypracowuje sobie własne wartości, które pomagają przetrwać. W naszym przypadku zaczęliśmy od 2-tygodniowego sztormu na Przylądku Horn, z warunkami przekraczającymi skalę Beaufort’a. W tej sytuacji bardzo szybko dotarło do mnie, że kluczem do przetrwania jest praca zespołowa, wypełnianie swoich obowiązków i przestrzeganie zasad. Wszyscy uczestnicy mojej i pozostałych Szkół wyrośli na niezwykłych ludzi, którzy odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach życia.

Myślę, że mam w tym względzie dość duże doświadczenie. Jako organizator rejsów rocznicowych, mam częsty kontakt i przyjaźnię się z szeroką grupą uczestników z różnych edycji Szkoły. Zauważyłem, że nie ma wśród nich osób nudnych, przeciętnych. Nie wszyscy oczywiście zrobili niesamowite kariery w firmach, ale są na przykład sportowcami, artystami, lekarzami czy naukowcami. Wspólnym mianownikiem jest jednak nietuzinkowość, otwartość na innych i radość z życia. Moim zdaniem żeglarstwo w dużej mierze przyczyniło się do tego, kim się staliśmy.

Galeria z rejsu > Kliknij tutaj

Z Maciejem Nuckowskim rozmawiała Katarzyna Orłowicz