• 16 stycznia 2022
  • by Katarzyna Orłowicz
  • 0

Przed decyzją o sprzedaniu statku uratował „Pogorię” długi rejs, Został zaplanowany, aby obronić jacht przed falą krytyki poprzez pokazanie pozorowanego gospodarczego zastosowania. Była to ryzykowna wyprawa na Antarktydę  (dokładniej – do Antarktyki). Żaglowiec został użyty do transportu ludzi i sprzętu do Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego (jednostka PAN na Wyspie Króla Jerzego w Szetlandach Południowych) za ułamek ceny, którą PAN płacił obsługującym stację statkom towarowym.

Wyprawa odbyła się w okresie od 7 grudnia 1980 do 10 kwietnia 1981 roku. Podjęto ryzyko, związane z nieprzystosowaniem jachtu do żeglugi w lodach, np. z brakiem odpowiednich wzmocnień lodowych lub z nieznajomością stateczności statku po oblodzeniu drzewc (kilkaset kilogramów lodu na rejach) w warunkach silnego wiatru.

Pasażerom-naukowcom  nie zapewniono niezbędnego komfortu. Naukowcy. Zmęczeni pracą na stacji polarnej i nie przyzwyczajeni do długotrwałego przebywania w grupie, na małej przestrzeni, nie czuli się na jachcie dobrze – dochodziło do niesnasek. Niektórzy odmówili skorzystania z żaglowca w drodze powrotnej (wracali motorowcem miesiąc później, przez co spóźnili się na święta do kraju). Problemy opisał Kazimierz Robak w książce Pogorią na koniec świata. Opublikowano również obszerny, liczący kilkadziesiąt piosenek śpiewnik. Większość zamieszczonych w nim utworów powstała w czasie rejsu (śpiewnik ukazuje wyprawę w bardziej pozytywnym świetle). Po powrocie „Pogorii” do kraju ukazała się również książka Zdzisława Szczepaniaka (członka załogi) pt. „Przygodzie na imię „Pogoria” (Krajowa Agencja Wydawnicza Łódź 1984; ISBN 83-03-00410-7.) Na spotkanie w 15 rocznicę sławnego rejsu „Pogorii” przybyli niemal wszyscy – i załoga, i pasażerowie (ci, którzy nie mogli przybyć osobiście, przysłali telegramy z pozdrowieniami).